Polskiej rodziny portret weselny
Ma być jak z bajki. Młoda para podczas swojego wesela chce cieszyć się najważniejszym dniem swojego życia z bliskimi osobami. A do ich grona należy przede wszystkim rodzina. Powinna pomóc w organizacji przyjęcia, a potem świetnie się na nim bawić. Rzeczywistość jest jednak często zupełnie inna, bo przecież rodzinki się nie wybiera. Niejedni nowożeńcy przekonali się o tym na własnej skórze.
Czytaj na stronie źródłowej:
Źródło: Onet / Agata Olejniczak - http://blog.onet.pl/42092,archiwum_goracy.html


Płacisz? Decydujesz!


Wesele kosztuje. Wielkie i huczne nawet 100-200 tysięcy złotych. Kogo na to stać? Niewielu. A i tak polskie wesela to przyjęcia „na bogato”. Trwają 1-2 dni, a kredyt trzeba spłacać przez lata. Jeszcze przed imprezą ślubną pojawia się mnóstwo pytań i wątpliwości, dotyczących tego, kto ma za ten przepych jednej nocy zapłacić. Często rodzice zgodnie dzielą się kosztami po połowie (gdy ich na to stać). Tak miało być u Weroniki. W praniu wyszło inaczej. "Teraz cieszę się, że w większości pokryliśmy koszty sami, bo przynajmniej nikt nam niczego nie wypomina. Uważam, że młodzi powinni sami sobie płacić za wesele, bo wtedy mogą zrobić wszystko po swojemu" – mówi. W końcu to ich dzień. Z racji tego, że rodzice i teściowie Weroniki dokładali się finansowo, zdecydowali że wesele będzie obsługiwane nie przez firmę cateringową, a kucharki i kelnerki. Wbrew woli młodym, którzy przed ślubem zamiast siedzieć w kuchni, woleliby odpoczywać i nastrajać się do spędzenia najpiękniejszego dnia w życiu.

Wypada zaprosić

W polskich weselach zazwyczaj bierze udział mnóstwo (ponad stu to norma) gości weselnych. Wypada zaprosić przecież ciotki, wujków, stryjków, kuzynki, kuzynów itd. Nowożeńcy mają pełne ręce roboty. Muszą nie tylko zamówić zaproszenia, ale również je rozwieźć lub wysłać. Zapraszając niektórych gości widzą ich… po raz pierwszy. Ale tak przecież wypada. Zdaniem Weroniki, tradycja to tradycja: "U mnie w rodzinie prosi się gości do któregoś pokolenia, a u męża tylko najbliższą rodzinę, ponieważ jest ich bardzo dużo. Listę gości ustalali nam rodzice, ale to my mieliśmy decydujące zdanie. Ale rzeczywiście – prosiliśmy gości, których znaliśmy, ale z którymi nie mamy kontaktu na co dzień". Ewa, która brała ślub dwa lata temu, zaprosiła na wesele członków rodziny, z którymi ma dobre, utrzymywane na co dzień relacje: "Zapraszanie »cioć i wujków«, których się w życiu nie widziało na oczy kompletnie nie ma dla mnie sensu. Takie rzeczy robią tylko osoby, dla których ilość gości na weselu jest wyznacznikiem statusu".

Jolanta Kwaśniewska ma podobne zdanie: "Dla mnie rodziną są ci, którzy są ze mną szczególnie blisko, nawet jeśli nie są spokrewnieni. Ważni są dla mnie przyjaciele, którzy są ze mną na dobre i na złe".

Koperta musi być!

To, że dzisiaj z okazji wesela główne podarunki stanowi słynna "koperta", wie chyba każdy. Najbardziej istotna jest jej… grubość. Potwierdza to blogerka Radomska: "Bo do koperty wsadzić należy tyle banknotów, a kopertę podpisać na tyle głośno i wyraźnie, żeby nikt nie miał w rodzinie wątpliwości, kto parę młodą kocha najbardziej, kogo stać, albo się będzie najgłośniej przekomarzać z komornikami i Providentem". Nowożeńcy (i często ich rodzice) z zaciekawieniem przeglądają zaraz po weselu (albo nawet w trakcie) zawartość kopert. Goście zdają sobie z tego sprawę, dlatego prześcigają się i wkładają jak najwięcej "na pokaz" (im bliższa rodzina, tym więcej wypada dać). Jeden z użytkowników, Krzys, przeciwstawił się temu, wkładając do koperty 300 zł (jako chrzestny!). "Bawiłem sie przednio i godnie jak na 50 latka (…) Moja d… była bardzo obrobiona, a najśmieszniejsze jest to, że nie przez młodych, a przez ich rodziców. Postanowiłem pokazać klasę i na poprawinach bawiłem się dalej bez kompleksów. To dopiero drażniło!" - wspomina. Kwota 300 zł w kopercie to "zawsze coś". Wielu gości celowo nie podpisuje kopert, ponieważ nie wkłada nic do środka. Biorąc pod uwagę liczbę otrzymanych podarunków, Para Młoda nie jest w stanie zorientować się, który z gości dopuścił się oszustwa. W większości koperty są jednak wyraźnie podpisane. "Dzięki temu młodzi wiedzą ile »oddać« darczyńcy w przyszłości. W końcu nikt nie chce być poszkodowany" – twierdzi Gosia, która brała ślub dwa lata temu.

Bo wódka była za ciepła

Prawda jest taka, że nie było jeszcze wesela, które wszystkim przypadłoby do gustu. A to jedzenie niesmaczne, zespół gra nudne utwory, wódka za ciepła. Nie brakuje komentarzy w szczególności na temat wyglądu panny młodej. Zdaniem M-eleny to sprawia ogromną przykrość nowożeńcom. "Znam jeden przypadek, gdzie rodzina wprost oświadczyła, że zespół był beznadziejny, jedzenie nie takie, a sala to w ogóle porażka. W sumie to jak się komuś nie podobało, to w każdej chwili mógł wyjść!" – opowiada. Goście najbardziej krytykują weselne jedzenie. Zdaniem Gosi nie da się tego uniknąć: "Każdy lubi co innego i każdy chwali swoją kuchnię. Niestety, na przyjęcie dla 100 osób nie bierze sie pod uwagę gustu każdego gościa osobno". Aby uniknąć "wpadek" i krytyki ze strony gości, weselne stoły uginają się pod ilością potraw. "Byłam kiedyś na przyjęciu ślubnym, podczas którego obsługa wynosiła tony zepsutego jedzenia, które w ogóle nie zostało podane!" – wspomina Weronika.

Ewa twierdzi, że analizowanie tego u kogo wesele było "lepsze", a przy tym dążenie do umniejszenia "weselnych sukcesów" innych jest zakodowane w genach. "Ale rada dla nowożeńców – najważniejsze to nie przejmować się tymi wszystkimi docinkami i uwagami, to jest Wasz dzień, jedyny i niepowtarzalny i liczy się tylko to, żebyście wy dobrze go wspominali" – mówi. Użytkownik Oo! bez pardonu przyznaje, że połowa rodziny przez 90% czasu zajmuje się obgadywaniem nowożeńców oraz reszty gości. Według niego często są to trafne uwagi. "Naprawdę nie znam nikogo, kto by usiadł i powiedział: a moje wesele (czasami wesela) było zwyczajne. Nie, wszyscy mają wyjątkowe i wspaniałe. (…) Gratuluję naiwności!" – mówi.

Weselna obyczajówka

Niestety, bardzo często przyjęcia weselne to pasmo kłótni i zatargów. Odpowiednia ilość wódeczki sprawia, że języki wujków i cioć rozwiązują się. Przy weselnych stołach pojawiają się zatem dyskusje na poważne życiowe tematy. Nierzadko dochodzi do kłótni, a nawet rękoczynów, gdy pojawia się temat… polityki czy dawnych, rodzinnych historii. Weronika niechętnie patrzy na "podpitych" wujków na weselu: "Najczęściej kłócą się osoby z tej samej rodziny, ponieważ wypominają sobie przykre sytuacje z przeszłości". Często pojawia się także problem niedogadania się rodzin państwa młodych. "U mnie na weselu widoczny był podział. Każda rodzina bawiła się osobno, co było dla mnie przykre" – podkreśla Weronika. Niezręczne sytuacje pojawiają się również wtedy, gdy jakiś gość weselny stawia się na przyjęciu w pojedynkę. "Zawsze znajdzie się jakaś litościwa ciotka, która znajdzie chłopca, który też przyszedł sam i każe wam spędzać imprezę razem" – pisze użytkowniczka chrupka.

Wielu członków rodziny nowożeńców jest ze sobą skłóconych. Aby uniknąć sporów w trakcie przyjęcia, wielu młodych ustawia winietki na stołach. Tak podczas swojego wesela w zeszłym roku zrobiła Basia: "Nie wyobrażam sobie, aby przy wejściu na salę goście zrobili wyścig zajmując najlepsze miejsca". Zwyczaj podpisywania miejsc gani Weronika. "Przez winietki siedziałam w bardzo nudnym towarzystwie. Żeby się zabawić, musiałam ciągle emigrować w inne miejsca, żeby napić się kielicha" – śmieje się.

I nasuwa się pytanie – po co tak naprawdę organizuje się wesele? Aby w gronie najbliższych świętować jeden z najpiękniejszych momentów w życiu. Nie zawsze rodzina spełnia oczekiwania nowożeńców. Parom młodym pozostaje więc przymknąć oko na brak wsparcia, krytykę i weselne kłótnie. W końcu to ich dzień. Chyba, że wolą nie organizować wielkiego przyjęcia. Ale czy wtedy rodzina się nie obrazi?!


Źródło: Onet / Agata Olejniczak - http://blog.onet.pl/42092,archiwum_goracy.html